Chyba nie ma osoby, która po zobaczeniu zdjęć Portofino nie chciałaby by się tam znaleźć choćby na krótką chwilę. Tak było z nami. Widziane w internecie zdjęcia, opisy na blogach czy tez słowa znanej piosenki budowały klimat miejscowości, którą koniecznie trzeba zobaczyć.
Do Portofino popłynęliśmy statkiem wycieczkowym z niewielkiej miejscowości Rapallo. Rejs statkiem trwa niecałe 0,5 godziny. Cały czas płyniemy w bliskiej odległości od brzegu, co pozwala nam podziwiać piękno wybrzeża liguryjskiego.
![]()
Szczególnie ładnie prezentowały się wille położone malowniczo na skalistych klifach.
![]()
![]()
![]()
W pewnym momencie otwiera nam się widok na niewielką zatoczkę. Dopływamy do Portofino.
![]()
Powoli manewrując statek przybija do niewielkiej przystani. Ponad domami soczysta zieleń roślinności pokrywającej wzgórza kontrastuje z błękitem czystego nieba. Prawdziwie sielski widoczek.
![]()
Po chwili wysiadamy ze statku i stajemy nieopodal przystani jachtowej. Pierwsze pozytywne skojarzenie – prawie nie widać ludzi.
![]()
Myślałem, że będziemy przeciskać się pośród tłumu turystów, a mam przed sobą ciche spokojne miasteczko. Może to za sprawą wczesnej godziny, a może tam jest tak zawsze, bo jakby nie było, jest to jedno z najdroższych miejsc w Italii.
Rozglądam się wokoło. Przed nami widać dziwny, surrealistyczny ogród zoologiczny. Podobno jest to galeria rzeźby współczesnej.
![]()
![]()
Czytając o Portofino wiedziałem, że wokół zatoki znajdują się ścieżki spacerowe oferujące widoki na miasto i okolicę. Wybieramy tę, prowadzącą do zamku Castello Brown. Zaczyna się w południowej części portu jachtowego i łagodnie prowadzi nas po zalesionych stokach.
![]()
Już po kilku minutach trafiamy na pierwszy ładny widok.
![]()
Trochę wyżej znajduje się ten najbardziej znany, pokazujący z góry Portofino i zatoczkę nad którą leży.
![]()
Aby w pełni oddać nastrój tej chwili, musicie sobie jeszcze wyobrazić dzwięki cykad. Ich koncert towarzyszy nam nieprzerwanie przez cały pobyt w Portofino. Nigdy nie myślałem, że potrafią być tak głośne. Zwłaszcza tutaj, w zacienionych alejkach.
Troszkę wyżej trafiamy na zabudowania Castello Brown z 1557 roku.. Trwały tam prace remontowe i obiekt nie był dostępny do zwiedzania.
![]()
![]()
Spacerowa ścieżka doprowadza nas do niedużego żółtego kościółka San Giorgio (św. Jerzego)
![]()
Skromne wnętrze podobno kryje w sobie relikwie św. Jerzego.
![]()
Nawiązuje do tego jedna ze scen na brązowych drzwiach wejściowych do kościółka.
![]()
Inna scena pokazuje nam Adama i Ewę z drzewem dobrego i złego.
![]()
Taras przed kościołem jest doskonałym punktem widokowym. Z jednej strony mamy bezmiar Morza Śródziemnego.
![]()
Z drugiej piękną panoramę całego miasteczka. Niezwykle malowniczo wyglądają kolorowe domy odbijające się w lazurowych wodach zatoki. (Proszę kliknąć na zdjęciu poniżej w celu zobaczenia panoramy w większym rozmiarze)
![]()
Na wprost na wzgórzu ładnie się prezentuje Castello Brown.
![]()
Możemy też stąd obejrzeć rozrzucone po całym wzgórzu wille.
![]()
Niektóre należą do znanych osobistości ze świata filmu czy muzyki, którzy upodobali sobie to malownicze miasteczko do spędzenia tu kilku tygodni w roku. Turyści maja wtedy rzadką możliwość spotkania kogoś znanego np. w jednej z licznych kawiarni.
Na tarasie spotykamy kilka zakochanych, przytulonych do siebie par. Do Portofino należy bowiem przyjechać z ukochaną osobą. Dopiero wtedy, wspólnie spacerując, poczujecie prawdziwy klimat tej miejscowości.
Jeszcze tylko zbliżenie na centralny plac Portofino
![]()
i schodzimy na dół, by pospacerować po miasteczku. Po chwili jesteśmy na centralnym, niedużym placu.
![]()
Zaciekawiła nas sylwetka kościoła św. Marcina z neoromańską wieżą.
![]()
Postanowiliśmy do niego zajrzeć.
![]()
Barokowe wnętrze jest bogato zdobione malowidłami i rzeźbami na ołtarzach.
![]()
![]()
![]()
![]()
Po wyjściu z kościoła wracamy na główny plac, by w jednej z kawiarni chwilę odpocząć i napić się kawy.
![]()
To jedna z najtańszych propozycji gastronomicznych w miasteczku (5 €). Niestety nie zobaczyliśmy w kawiarni nikogo znanego. W spokoju popijając czarny trunek delektowaliśmy się widokiem kolorowych kamieniczek.
![]()
Czas biegł nieubłaganie i przyszła pora wypłynięcia naszego stateczku z portu. To były piękne chwile spędzone w uroczym miejscu. Często wracamy tam myślami. Przed nami okres składania sobie życzeń noworocznych. Rok temu snuliśmy różne plany, w tym były również te dotyczące kolejnych wojaży. Dużo z nich się spełniło, m.in. właśnie pobyt w Portofino.
Chciałbym wszystkim Wam z okazji Nowego Roku życzyć właśnie spełnienia marzeń, czasem trzeba im tylko troszkę pomóc, bo nic samo nie przychodzi. Oprócz tego dużo zdrowia, miłości i żeby każdy dzień upływał Wam w radości.
Na koniec tego postu proponuję, byście jeszcze raz poczuli magię pokazanego miejsca wsłuchując się w słowa znanej piosenki „Miłość w Portofino”. Tym razem śpiewanej przez Andrea Bocelli na nocnym koncercie właśnie w Portofino. Dosiego Roku !
Lokalizacja miasta
Do Portofino popłynęliśmy statkiem wycieczkowym z niewielkiej miejscowości Rapallo. Rejs statkiem trwa niecałe 0,5 godziny. Cały czas płyniemy w bliskiej odległości od brzegu, co pozwala nam podziwiać piękno wybrzeża liguryjskiego.

Szczególnie ładnie prezentowały się wille położone malowniczo na skalistych klifach.



W pewnym momencie otwiera nam się widok na niewielką zatoczkę. Dopływamy do Portofino.

Powoli manewrując statek przybija do niewielkiej przystani. Ponad domami soczysta zieleń roślinności pokrywającej wzgórza kontrastuje z błękitem czystego nieba. Prawdziwie sielski widoczek.

Po chwili wysiadamy ze statku i stajemy nieopodal przystani jachtowej. Pierwsze pozytywne skojarzenie – prawie nie widać ludzi.

Myślałem, że będziemy przeciskać się pośród tłumu turystów, a mam przed sobą ciche spokojne miasteczko. Może to za sprawą wczesnej godziny, a może tam jest tak zawsze, bo jakby nie było, jest to jedno z najdroższych miejsc w Italii.
Rozglądam się wokoło. Przed nami widać dziwny, surrealistyczny ogród zoologiczny. Podobno jest to galeria rzeźby współczesnej.


Czytając o Portofino wiedziałem, że wokół zatoki znajdują się ścieżki spacerowe oferujące widoki na miasto i okolicę. Wybieramy tę, prowadzącą do zamku Castello Brown. Zaczyna się w południowej części portu jachtowego i łagodnie prowadzi nas po zalesionych stokach.

Już po kilku minutach trafiamy na pierwszy ładny widok.

Trochę wyżej znajduje się ten najbardziej znany, pokazujący z góry Portofino i zatoczkę nad którą leży.

Aby w pełni oddać nastrój tej chwili, musicie sobie jeszcze wyobrazić dzwięki cykad. Ich koncert towarzyszy nam nieprzerwanie przez cały pobyt w Portofino. Nigdy nie myślałem, że potrafią być tak głośne. Zwłaszcza tutaj, w zacienionych alejkach.
Troszkę wyżej trafiamy na zabudowania Castello Brown z 1557 roku.. Trwały tam prace remontowe i obiekt nie był dostępny do zwiedzania.


Spacerowa ścieżka doprowadza nas do niedużego żółtego kościółka San Giorgio (św. Jerzego)

Skromne wnętrze podobno kryje w sobie relikwie św. Jerzego.

Nawiązuje do tego jedna ze scen na brązowych drzwiach wejściowych do kościółka.

Inna scena pokazuje nam Adama i Ewę z drzewem dobrego i złego.

Taras przed kościołem jest doskonałym punktem widokowym. Z jednej strony mamy bezmiar Morza Śródziemnego.

Z drugiej piękną panoramę całego miasteczka. Niezwykle malowniczo wyglądają kolorowe domy odbijające się w lazurowych wodach zatoki. (Proszę kliknąć na zdjęciu poniżej w celu zobaczenia panoramy w większym rozmiarze)

Na wprost na wzgórzu ładnie się prezentuje Castello Brown.

Możemy też stąd obejrzeć rozrzucone po całym wzgórzu wille.

Niektóre należą do znanych osobistości ze świata filmu czy muzyki, którzy upodobali sobie to malownicze miasteczko do spędzenia tu kilku tygodni w roku. Turyści maja wtedy rzadką możliwość spotkania kogoś znanego np. w jednej z licznych kawiarni.
Na tarasie spotykamy kilka zakochanych, przytulonych do siebie par. Do Portofino należy bowiem przyjechać z ukochaną osobą. Dopiero wtedy, wspólnie spacerując, poczujecie prawdziwy klimat tej miejscowości.
Jeszcze tylko zbliżenie na centralny plac Portofino

i schodzimy na dół, by pospacerować po miasteczku. Po chwili jesteśmy na centralnym, niedużym placu.

Zaciekawiła nas sylwetka kościoła św. Marcina z neoromańską wieżą.

Postanowiliśmy do niego zajrzeć.

Barokowe wnętrze jest bogato zdobione malowidłami i rzeźbami na ołtarzach.




Po wyjściu z kościoła wracamy na główny plac, by w jednej z kawiarni chwilę odpocząć i napić się kawy.

To jedna z najtańszych propozycji gastronomicznych w miasteczku (5 €). Niestety nie zobaczyliśmy w kawiarni nikogo znanego. W spokoju popijając czarny trunek delektowaliśmy się widokiem kolorowych kamieniczek.

Czas biegł nieubłaganie i przyszła pora wypłynięcia naszego stateczku z portu. To były piękne chwile spędzone w uroczym miejscu. Często wracamy tam myślami. Przed nami okres składania sobie życzeń noworocznych. Rok temu snuliśmy różne plany, w tym były również te dotyczące kolejnych wojaży. Dużo z nich się spełniło, m.in. właśnie pobyt w Portofino.
Chciałbym wszystkim Wam z okazji Nowego Roku życzyć właśnie spełnienia marzeń, czasem trzeba im tylko troszkę pomóc, bo nic samo nie przychodzi. Oprócz tego dużo zdrowia, miłości i żeby każdy dzień upływał Wam w radości.
Na koniec tego postu proponuję, byście jeszcze raz poczuli magię pokazanego miejsca wsłuchując się w słowa znanej piosenki „Miłość w Portofino”. Tym razem śpiewanej przez Andrea Bocelli na nocnym koncercie właśnie w Portofino. Dosiego Roku !
Lokalizacja miasta